Welcome to our website !

Relacja z warsztatów fotograficznych Olympus Meet Beauty






Na konfernencję Meet Beauty czekałam długo, minęła szybko, ale to, czego się nauczyłam - zostanie ze mną na dłużej. Bardzo chciałam uczestniczyć we wszystkich wykładach, ale pojawiła się duża ich konkurencja w postaci warsztatów fotograficznych. Żeby się na nie zapisać, musiałam wejść do systemu zapisów z prędkością 1/1000. Udało się - a ja czułam się jak wybraniec losu. Podkręciło to znacząco moje oczekiwania w stosunku do samych warsztatów ale także zachęciło do wyciągnięcia z nich jak najwięcej.

Wydawało mi się, że znałam teorię a instrukcję obsługi aparatu prawie na pamięć - gorzej było ze stosowaniem jej w praktyce. Tłumaczyłam to sobie po prostu brakiem talentu :) Jednak sama przekonuję innych, że wizażu każdy może się nauczyć. Wciąż zatem wierzę, że mogę nauczyć się robić przyjemne zdjęcia bez talentu. Póki co tylko średnio mi to wychodzi.
Marzyły mi się więc zajęcia praktyczne, podczas których poprawione zostaną moje potencjalne błędy. Robię zdjęcie - klik - mamy efekt i za chwilkę ocenę na żywo, dzięki której wiem, co zrobiłam źle i co powinnam zrobić, by zdjęcie było lepsze. Oczami wyobraźni widziałam, jak pracujemy nad autoportretem wydobywającym makijaż (z ostrością na oczy i wydobyciem koloru cieni) i robimy zdjęcia produktom kosmetycznym sponsorów. Oczekiwałam konkretnego efektu: po warsztatach moje zdjęcia na bloga będą lepsze.

Kto miał spełnić te oczekiwania?





DR5000, czyli Diana i Rafał Krasa. Zaprezentowali się jako wyluzowane ale i profesjonalne rodzeństwo z pasją. Pełni pomysłów i optymizmu. Ich prace możecie znaleźć na blogu - spójrzcie szczególnie na fotografie makijaży.

Z RODZINĄ SIĘ NAJLEPIEJ WYCHODZI NA ZDJĘCIACH

Uwielbiam pracujące pary.  W takiej relacji widzę wzajemne wsparcie, motywację, inspirację, obiektywne spojrzenie, uzupełnianie się. 1 plus 1 daje więcej niż 2. Miło było więc obserwować także relację prowadzących. Gdy Rafał zaczynał odpływać w swoich opowiadaniach, Diana szybko sprowadzała go na ziemię. Gdy Diana wchodziła na zbyt poważne tematy, Rafał reagował jak na brata przystało - dogryzając :)

YOU ARE MY HERO

Diana i Rafał inspirują nie tylko do robienia lepszych zdjęć - także do czerpania z życia więcej i poprawiania jego jakości. Rafał rzucił pracę w drugim jej dniu, ponieważ czuł, że biuro to nie jest jego miejsce. Nie był to też moment, w którym zarabiał już na fotografii, więc decyzja była bardzo odważna. Rafał, jesteś moim bohaterem. Zastąpiłeś miejsce Pana z reklamy A mi to Lotto.







DR inspirowali do bycia odważnym także w fotografii  sugerujac, że tu nie ma prawdy obiektywnej. Dotyczy to zarówno teorii fotografii (bo przecież piękne może być zdjęcie łamiące wszelkie reguły), jak i oceny jej wyników (bo przecież piękne jest subiektywne). Ważne, żeby być wiernym sobie.


Inspiracje były bonusem. A czy spełniły się moje oczekiwania meryteoryczne? TAK NIE i NIE WIEM jednocześnie.


NIE WIEM, bo jeszcze za wcześnie na ocenę - oczekiwałam konkretnej rzeczy: że moje zdjęcia będą lepsze. Czy tak będzie okaże się z czasem :) 

NIE, bo niestety warunki nie pozwalały na takie ujęcie tematu, jaki miałam w głowie (warunki oświetleniowe, ale też czasowe - nauka fotografii beauty i produktowej to kursy trwające latami a nie kilka godzin).

TAK, bo DR5000 stanęli na wysokości zdania i zrobili co mogli, byśmy nauczyły się tego, o czym pisałam. Postawili się po naszej stronie i pokazali nasze blogowofotograficzne zmagania swoimi oczami, od kuchni. Za nas popełniali "błędy" i na każde wyzwanie znaleźli rozwiązanie, którym się z nami podzielili.


PRZESŁONA CZY PRZYSŁONA - WHO CARES?

Prowadzący nie zapomnieli także o osobach, które nie miały do tej pory do czynienia z lustrzankami albo robiły zdjęcia na ustawieniach auto. Zachęcali nas do przejścia na tryb manualny, dzięki czemu zyskujemy pełną kontrolę nad efektem. Tryb auto to trochę jak jazda samochodem  na miejscu pasażera - jedziemy z nadzieją, że dojedziemy tam, gdzie chcemy, ale to kierowca decyduje gdzie skończy się nasza droga. DR udowodnili, że manualne ustawienia nie są takie trudne, jakby się mogło wymagać. W najmniej wymagającej opcji manualnej wystarczy ustawić tylko jeden parametr (czas naświetlania albo przesłonę) a żeby mieć pełną kontrolę nad efektem możemy się bawić 5 parametrami.






Podobało mi się porównanie czasu naświetlania do czasu, w jakim nalewamy wodę do pojemnika a przesłony do wielkości otworu kranu.









Na ekspozycję zdjęcia (czyli w uproszczeniu, czy jest jaśniejsze czy ciemniejsze) mają wpływ 3 parametry: przesłona, czas naświetlania i ISO. W zależności od oczekiwanego efektu, możemy sterować dowolnym z nich. Gdy np. chcemy, by nasze zdjęcie miało rozmyte tło (na przykład przy portrecie) warto zastosować mocno otwartą przesłonę (niskie jej wartości, np. 2.8). Gdy natomiast zależy nam na zrobieniu zdjęcia obiektu w ruchu (na przykład biegnącego do nas psa) - ważne, żeby czas naświetlania był możliwie krótki. 



Warto też pamiętać, że z "ręki" możemy robić ostre zdjęcia do ok 1/60 sekundy. Jeśli chcemy (lub raczej musimy) naświetlać zdjęcie dłużej - żeby mieć wystarczająco dużo światła, potrzebujemy statyw (lub coś, co go zastąpi) - w przeciwnym wypadku obraz będzie nieostry.


Jeśli nie możemy zwiększyć czasu naświetlania (bo na przykład nie mamy statywu albo fotografujemy obiekt ruchomy) a przesłona jest już maksymalnie otwarta - a wciąż wychodzi nam niedoświetlone zdjęcie, pozostaje nam manipulacja ISO. Najlepiej, jeśli jego wartość to 100, 200, 400, ale czasem nie mamy wyboru. Niestety im wyższe ISO, tym gorsza jakość zdjęcia, która objawia się szumami, ziarnem na fotografii. Tutaj niestety znaczenie ma też sprzęt - im lepszy, tym wyższe ISO możemy zastosować bez mocnej straty jakości. Ale...

CZY BLOGERA STAĆ NA DOBRY APARAT?

Jak się okazało, DR przygotowali się także w tej kwestii i chyba dowiedzieli się, ze nawet wśród 250 najlepszych urodowych blogów mało który zarobi na dobry aparat czy obiektyw dla swojego prowadzącego. Dlatego Diana i Rafał pokazali, jak robić dobre zdjęcia nie różniące się od zdjęć z ekskluzywnego katalogu bez odwiedzania sklepu fotograficznego. 




Dzięki ich podpowiedziom można na akcesoriach fotograficznych zaoszczędzić ok. 1000zł  - a to już całkiem fajny aparat.

NA PRZYKŁAD OLYMPUS?

Okazuje się, że da się zrobić wartościowe warsztaty sygnowane marką przekazując praktyczną i przydatną wiedzę a do tego da się zrobić takie warsztaty bez nachalnej reklamy tej marki. Nie spędziliśmy 4 godzin na słuchaniu oferty Olympusa - właściwie nie kojarzę, żeby było cokolwiek. Ponieważ mieliśmy udostępniony sprzęt do rąk, aparaty mówiły same za siebie. I zaprezentowały 3 godne uwagi cechy:

1. Wymiary i ciężar. Ile razy zastanawiam się czy brać moje body ze zmiennoognioskowym obiektywem, które ważą sporo i zajmują całą torbę (niezbyt estetyczną, dodajmy). Aparat, na którym ćwiczyłam zmieściłby się do mojej najmniejszej torebki i mogłabym mieć go zawsze przy sobie. A to więcej zdjęć na bloga, nowe tematy, scenerie i przede wszystkim dużo naturalnego światła.

2. Elektroniczny wizjer, który daje podgląd na żywo ostatecznego wyglądu zdjęcia - także uwzględniając ekspozycję i balans bieli. Jest to opcja dostępna tylko w niektórych modelach, ale nie spotkałam jej do tej pory nigdzie  a wydaje mi się być bardzo wartościowa: widzę od razu, co wymaga poprawy. Czy to w lustrzance, czy w komórce - ostateczny efekt ustawień widać dopiero po zrobieniu zdjęcia.

3. Klimat. Niektórzy pewnie dodaliby punkt o estetyce. Dla mnie nie jest ona istotna, ale jeśli dla kogoś jest (szczególnie ta w klimatach retro) - warto pooglądać. 


UCZMY SIĘ NA BŁĘDACH, NAJLEPIEJ CUDZYCH

Ponieważ podobno człowiek najlepiej uczy siebie (i innych) na błędach, przejrzałam swoje stare zdjęcia z bloga. Jest to zdecydowanie świetny materiał do pokazania wszystkich możliwych błędów :) A dostrzegam zaledwie niektóre z nich.







Co ciekawe - zdjęcia, które lubię są zgodne z tym, o czym rozmawialiśmy na warsztatach. W większości robił je mój partner a nie ja :) bez żadnego kursu ani pasji, na auto ;)

POPRAWA


Poniżej przykład zdjęcia, które wykonałam starając się stosować podpowiedzi ze szkolenia: po pierwsze zadbałam o dobre oświetlenie oraz odbicie białym kartonem po przeciwnej stronie. Zdjęcie wykonałam komórką z ręki, niemal na kolanie, aranżujac w kilkanaście sekund, nie jest obrabiane. Brakuje mu ostrości, mogłam nieco rozmiękczyć światło (widać prześwietlenie z tej strony), powalczyć o lepsze odbicie i mniejsze cienie, ale widzę zadowalająca i motywującą poprawę. Nie wiem jeszcze, czy jest to styl, w jakim chciałabym prowadzić bloga - nastomiast jest mu znacznie bliższy:)



CZEGO SIĘ NIE DOWIEDZIAŁAM NA WARSZTATACH?

  • Że warto iść do szkoło fotograficznej
  • Że musisz mieć sprzęt Olympusa żeby robić dobre zdjęcia
  • Że musisz mieć w ogóle dobry sprzet żeby robić dobre zdjęcia
  • Jak retuszować zdjęcia (DR wspomnieli, ze nie retuszują zdjęć - po prostu dbają o to, by od razu robić takie zdjęcie, jakiego oczekują - spora oszczędność czasu! ) 
  • Jakiego artysty prace mogą być wzorem ideału zdjęć (nie ma guru, jest Twój styl i Twój gust)
  • Jakie zasady trzeba stosować w fotografii (nic nie trzeba, wszystko można)
  • Że mam duży nos (okazuje się, że to wina obiektywów w komórkach i smartfonach ;) ) 
  • Dlaczego było tak zimno w sali ;) oraz z kim właściwie na tych warsztatach byłam (ze względu na półmrok i ustawienie krzeseł trudno był się zintegrować)
  • Że recenzja z warsztatów fotograficznych musi zawierać zdjęcia z tych warsztatów ;) 


POMYSŁ NA SIEBIE

Dziękuję organizatorom za możliwość uczestniczenia w spotkaniu. Wiedzę z dużej części warsztatów możecie znaleźć w najlepszym darmowym kursie fotograficznym w postaci instrukcji obsługi aparatu. Coś, czego nie znajdziecie jednak na żadnym kursie - jest w Was. Warto być wiernym sobie i robić takie zdjęcia, jakie nam się podobają. Jeśli my je lubimy, polubią je także nasi czytelnicy. Pamiętajcie o pomyśle na siebie. Róbcie zdjęcia, jakich nikt inny nie robi. Tak, aby ktoś widząc zdjęcie myślał: "O, to zdjęcie z bloga X"! Tego Wam i sobie bardzo życzę. A także tego, byśmy się spotkały na wiosnę na kolejnym MeetBeauty!



P.S. Po spotkaniu dowiedziałam się, że Diana i Rafał są z Lublina - jeśli nigdy nie byliście, musicie odwiedzić to piękne miasto - z klimatyczną Starówką, bez nadmiaru turystów i kiczu, balkonami jak z Verony i piwem po 4 zł. Wiem, bo tam studiowałam :)

P.S.2  Dołożyłam wszelkich starań, by nie pojawił się żaden błąd teoretyczny, ale jeśli gdzieś widzicie  - dajcie proszę znać :) 
Źródło zdjęcia Olympus: Materiały prasowe Olympus

Face contour mix KOBO - Swatche & Recenzja

Z konturowaniem twarzy jest tak, że po pierwszym spróbowaniu, człowiek się uzależnia. Nawet w makijażu dziennym trudno mi wyjść z domu bez konturowania. Uwielbiam ten efekt na mojej twarzy. 

Na początku konturowałam na sucho, bronzerem. Potem odkryłam konturowanie na mokro i robiłam to używając ciemniejszego odcienia podkładu. W ostatnim czasie mieszałam 2 odcienie podkładu uzyskując 3 różne odcienie: jasny, kolor właściwy cery oraz ciemny. Nimi konturowałam twarz. 

Bardzo chciałam spróbować konturowania kremowego, jednak nie wpadły w moje ręce tego typu produkty w rozsądnej cenie i ze sprawdzoną jakością. Aż do teraz. 

KOBO wypuściło Face contour mix - koło z 4 kremowymi odcieniami do konturowania twarzy (i pewnie nie tylko). Produkt tworzył Daniel Sobieśniewski, więc nie wyobrażałam sobie, żeby miał być to kiepski albo nieprzydatny produkt. A cena to bardzo miła niespodzianka. 

Koło prezentuje się pięknie. 

 

Co pisze producent?

FACE CONTOUR MIX 

Zestaw kremowych podkładów do konturowania twarzy. Niezastąpiony w makijażu scenicznym i fotograficznym. Idealnie wtapia się w skórę, tuszuje niedoskonałości i przebarwienia oraz pozwala na osiągnięcie efektu perfekcyjnie wymodelowanej twarzy. Do mieszania lub stosowania pojedynczo. Produkt wizażysty.

WAGA 12 g

CENA 19,99 zł

Składniki/Ingredients: Caprylic Capric Triglyceride, Octyldodecanol, Petrolatum, Cetyl Palmitate, Kaolin, Copernicia Cerifera(Carnauba)Wax, Candelilla Cera, Syntethic Besswax, Methylmethacrylate Crosspolymer, Parfum, Benzyl Salicylate, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Hexyl Cinnamal, α-Isomethyl Ionone Tocopheryl Acetate, Ethylparaben, [+/-  CI 77891, CI 77491, CI 77492, CI 77499, CI 12085, CI 19140:1, CI 15985:1]




Konsystencja
Bardzo kremowa (ale bardziej zbita i sucha niż krem), łatwo pod wpływem ciepła dłoni można nałożyć produkt na twarz. Można to także zrobić pędzelkiem (polecam raczej syntetyczne i sztywne, na przykład języczkowe do korektora). Jeśli ktoś ma koło korektorów z KOBO to jest to bliźniacza konsystencja - nie jest sucha, nie jest tłusta (chociaż gładka i kremowa).



Zapach
Piszę o nim, bo produkt ma ... zapach kremu :) to lubię w wielu kosmetykach KOBO. Nie czuję się, jakbym nakładała na twarz perfumerię  - wręcz przeciwnie, jakbym dodawała kolorówką pielęgnacji. 

Kolory 
To strzał w 10.  Koło zawiera 4 kolory, z których każdy znajdzie coś dla siebie. W zależności od karnacji i pożądanego efektu można wybrać jeden z dwóch jasnych,  jeden z dwóch ciemnych  albo mieszać je dowolnie ze sobą dla perfekcyjnego odcienia. 

Jasny bronzer to piękny popielaty brąz. Sprawdzi się nawet u blondynek. Ciemniejszy bronzer jest nieco bardziej ciepły, ale wciąż nie jest to rudość. Zdecydowanie cieplej wygląda na zdjęciu i w opakowaniu niż na twarzy. Warto także pamiętać, że często opalona skóra wygląda lepiej w nieco bardziej złotych odcieniach, stąd uważam, że to doskonały wybór. 

Jasne odcienie to także nieco chłodniejszy i nieco cieplejszy kolor. 








Mieszamy, mieszamy w nieskończoność!



Czy produkt ma wady? 
Biorąc pod uwagę dostępność, cenę, kolory i jakość - nie. Pamiętajmy jednak, że jest to produkt profesjonalny. Konturowanie kremowymi cieniami wymaga pewnej wprawy i znalezienia dobrego sposobu dla siebie. Pewną trudnością może się okazać łączenie ich z podkładem, szczególnie tym na bazie wody. Ja z kolei ubolewam nad tym, że w momencie użycia gąbki typu Beauty Blender, bardzo traci na intensywności, uzyskuje się bardzo delikatny, ledwo widoczny efekt (gąbka mocniej go przyjmuje niż podkład w płynie).


Czy można go użyć jako korektora pod oczy?
I tak i nie. Kolor jest odpowiedni, pięknie zakryje fioletowe i szare cienie pod oczami. Konsystencja nie jest sucha. Ale. Ponieważ jest kremowy, trzeba go przykryć cielistym cieniem albo pudrem. Po drugie, problemem mogą okazać się zmarszczki - nie jest to produkt pod oczy, dlatego może wejść w zmarszczki przy oczach.  Osobiście polecam pod oczy korektory delikatne. 

Czy można go użyć jako korektora na przebarwienia, wypryski?
Moim zdaniem nie. Jest zbyt kremowy, może się łatwo przetransferować. Korektory do tego celu powinny być bardziej suche. W dodatku jego pigmentacja nie jest tak intensywna, jak korektora. Warto wziąć także pod uwagę potencjalne właściwości antybakteryjne i gojące korektorów przeznaczonych np. na trądzik. 


Czy polecam?
Tak, tak, tak! W szczególności do konturowania nosa, nawet na codzień :)

Dla kogo?
Polecam go osobom, które już mają nawet małe doświadczenie w konturowaniu a w szczególności tym, które uczą się konturować na mokro albo nigdy nie konturowały kremowymi produktami.  Nie polecam go osobom, które nigdy niczym nie konturowały - łatwiej zacząć od suchych produktów albo konturowania podkładem a do tego przejść, gdy wiecie, o co chodzi :) 

Gdzie można go kupić?
Znajdziecie go w Drogerii Natura albo w sprzedaży internetowej KOBO. Podobno jeśli w danej Drogerii Natura nie możecie go dostać, można spróbować poprosić obsługę o jego zamówienie. 

A cena?
19,99 w sprzedaży regularnej, aktualnie jest w promocji 17,99 zł. :) 



Meet Beauty Konferencja


Meet Beauty to pierwsza w Polsce konferencja dla blogerów i vlogerów urodowych. Nie mogę się doczekać! Kogo z Was będę miała okazję spotkać? :) 


Grzebyk - szczoteczka do rzęs Inglot

To małe, kompaktowe i relatywnie tanie narzędzie zamieni niemal każdy tusz w dobry tusz.


Grzebyk precyzyjnie rozdziela wytuszowane rzęsy, dodatkowo ładnie wywija je ku górze. Usuwa nadmiar tuszu i grudki, jeśli się takie pojawią. Jeśli użyjecie go raz, już się z nim nie rozstaniecie.


Grzebyk ma metalowe igły ze stali nierdzewnej, wyprofilowane w łuk. Ząbki nie łamią się, nie wyginają, nie niszczą.





Jak go stosować? 

Najlepiej chwilę po wytuszowaniu rzęs: nie za szybko, bo zbierze za dużo tuszu i nie za późno - bo rzęsy już zdążą się posklejać. W zależności od efektu, nakładanie tuszu i czesanie można powtórzyć kilka razy.

Czy jest bezpieczny?

 Jak z każdym narzędziem, którym manipulujemy przy oku - trzeba uważać. Grzebyk jest ostry, ale nieporównywalnie bezpieczniejszy od rozczesywania rzęs igłą.

Jak go czyścić? 
Wacikiem z płynem micelarnym lub płynem do demakijażu. Tak wygląda po jednym użyciu.









Gdzie kupić? Najlepiej bezpośrednio w Inglocie, cena 16zł. Posłuży na długo.

Bardzo polecam!










Techniki makijażu oka

W nauce makijażu najbardziej brakowało mi takiego artykułu. Dlatego pojawia się w wersji, jakiej sama poszukiwałam. Proponuję aż 11 zabaw z kolorem na powiece. Dla uproszczenia tylko górnej - dolna najlepiej będzie wyglądać w 1 z 3 wydań: odbiciu górnej, jednolita albo w sposobie trzech lub 4 cieni.

Cała powieka

Chyba każdy tak zaczyna - nakładamy cień na całą powiekę ruchomą. Nie ma w tym nic złego - polecam ten sposób do cieni w kremie i niematowych. Warto także rozetrzeć ładnie granice. Prawdopodobnie jednak Twoje oko będzie wyglądać lepiej w którejś z następnych konfiguracji.



Banan

Koncentrujemy cień w załamaniu powieki. Pogłębia spojrzenie, mocno zaokrągla oczy. Warto ładnie rozetrzeć granice i użyć neutralnych odcieni (brązy).




Kreska

Często zapominamy, że cień na mokro lub z Duraline da nam kreskę. To świetny sposób na intensywny kolor w stonowanym wydaniu, na codzień.



Litera V

Pierwszy stopień do profesjonalnego makijaży oka. Pogłębia spojrzenie. Ważne, aby pięknie rozetrzeć cienie w  mgiełkę. Bardzo często "V" w brązach jest dopiero podstawą makijażu, modelowaniem, na które nadbudowujemy kolejne kolory i faktury. I najważniejsze: powieka ruchoma nie kończy się tam, gdzie zagina skóra, ale tam, gdzie zaczyna się kość na łuku brwiowym! Temat wymaga oddzielnego posta, mam nadzieję  - wkrótce :)



Potrójny

Najczęstszy, uniwersalny, często najlepszy. Pole do zabawy z odcieniami (1 kolor, 3 odcienie), kolorami (klasycznie lub odważnie, 1 kolor lub kilka) i fakturami (mat, niemat). Idealny dla oczy blisko rozstawionych, ale nie tylko.



Wieczorowy - poczwórny

Dodanie do potrójnego czarnego akcentu w kąciku zewnętrznym powieki nadaje wieczorowego charakteru.


Centralny

Z jasnym i/lub błyszczącym akcentem na środku powieki. Zaokrągla oczy, uwypukla powiekę.

Smokey

Ulubiony makijaż wielu. Zarówno twórcow, jak i odbiorców, płci żeńskiej, ale i męskiej. Nadaje oku magię, wysuwając go w makijażu na pierwszy plan. Seksowny. Ale uwaga - wymaga precyzji i pięknego, długiego rozcierania. Wykonując makijaż ze smokey warto zacząć od oczu - ciemne cienie lubią się nieładnie osypywać. Smokey, smoky - obie formy są poprawne.

Kocie oko

Nadaje zalotnego, kociego spojrzenia - najlepiej sprawdza się w makijażu wieczorowym. Pasuje oczom okrągłym, migdałowym, jednak nie jest polecany dla oczu małych i wąskich,


Bobbi Brown

Taki makijaż zapoponowała  Bobbi - z akcentem kolorystycznym w załamaniu powieki, najlepiej nanoszonym palcem. Kolejny sposób na kolor w makijażu dziennym. Bardzo prosty w wykonaniu.

Rae Morris

Najbardziej kontrowersyjny (jak to -  ciemny cień w wewnętrznym kąciku oka?), ale tylko do momentu spróbowania. Doskonały dla opadającej powieki lub azjatyckiej. Mój ulubiony, sprawiający, że oko i spojrzenie mają "to coś".

Należy wyobrazić sobie najwyższy punkt górnej linii rzęs i od tego punktu cieniować na zewnątrz oka. Cień na dolnej powiece idzie w prostokąt, ograniczony z dołu najniższym punktem tym razem dolnej linii rzęs. Wewnętrzną część górnej linii rzęs pokrywamy cienką kreską. Piękny efekt, spróbujcie! Rae jest genialna.



I wszytkie w akcji:



Który model stosujecie najczęściej? Którego nigdy nie malowałyście a teraz Was zainteresował?

Halloween niebawem!

Po długiej przerwie (w której urodziłam synka), zobaczymy, ile i jak będę. Odgrzebałam 2 materiały, których nie skleiłam w zeszłym roku, ponieważ nie byłam z nich do końca zadowolona. Ale niech to będzie pierwszy krok to powrotu. Jeśli ktoś jeszcze mnie pamięta, do bardzo mi miło :)










Tutoriale:






Wiosenna kartka pocztowa - na Dzień Matki, Wielkanoc, Imieniny

Moja mama najbardziej cieszy się z prezentów i kartek przygotowanych własnoręcznie. Na pewno Wasze mamy też wciąż lubią dostawać od Was laurki :) 

Proponuję więc proste rozwiązanie - kartki z kwiatkami. 


Wszystkie zakupy zrobicie w 1 hipermarkecie. Potrzebujecie:

  • kolorowe kartony (możecie kupić taki blok, ważne, żeby były nieco sztywne, jak blok techniczny)
  • Patafix (ewentualnie możecie użyć kleju lub taśmy, ale Patafix daje efekt trójwymiarowości)
  • kredki pastele suche 
  • nożyczki.

I plan działania:

  1. Z kartonów wycinamy formę kartki (w dowolnym rozmiarze, najlepiej dopasowanym do koperty). 
  2. Z kartonów wycinamy 2 łezki (z ogonkiem nieco bardziej po lewej stronie i drugą po prawej stronie - tak, jak widać na wierzchnich płatkach tulipanów) i jedną cienką łezkę (pod spód). 
  3. Wszystkim łezkom obrysowujemy granice (ton ciemniejszym kolorem kredki) i rozcieramy palcem do wewnątrz (otrzymamy efekt cieniowania).
  4. Z zielonego kartonu wycinamy cienkie paski  - łodygi
  5. Tulipany sklejamy patafixem (3 wartstwy z łezek), pod spód doczepiamy łodygę. 
  6. Łodygi składamy i (patafixem) przyklejamy do kartki. Na to najlejamy kokardkę (możemy także wcześniej związać łodygi i przykleić). 
  7. Kwiatki przyklejamy do kartki.
  8. Wypisujemy kartkę  słodkimi życzeniami w środku :) 

Na koniec mały gratis :) 







Co warto kupić w Rossmannie, Naturze, Hebe, Douglas? Cz. II - Tusze, cienie, kredki, eyelinery, szminki.



W poprzednim poście znajdziecie  Cz. I - Podkłady, Korektory, Róże i Pudry.
Jeśli szykujecie się na promocje  w  drogeriach, poniżej kilka moich propozycji.

Cz. II - Tusze, cienie, kredki, eyelinery, szminki.

Tusze

W żadnej kategorii nie szukałam ideału tak uparcie i długo. Jestem bardzo krytyczna w stosunku do tuszów do rzęs. Oczekuję jednocześnie spektakularnego i naturalnego efektu, pogrubienia i braku sklejenia, wygodnej i jednocześnie dokładnej szczoteczki. Żadnych osypywań, ale zbyt rzadkiej konsystencji też nie zniosę. Dotychczas 2 produkty dostały u mnie 9/10: False Lash Effect oraz Masterpiece Max. Biorąc pod uwagę popularność 2000 calorie (chociaż u mnie się nie sprawdził) mogę z czystym sumieniem polecić Max Factor jako producenta tuszy. Z promocji na Max Factor skorzystacie w Hebe -30%. Jeśli jednak macie w pobliżu Rossmanna z Max Factorem - -49% jest lepsze niż -30% :) 





Eylinery

Nie zgłębiam się w temat eyelinerów żelowych, ponieważ z Duraline prawie każdy moim zdaniem jest dobry - a bez Duraline, prawie każdy kiepski. Z eyelinerów w płynie bardzo polecam  Lovely z Rossmanna - ma moim zdaniem najłatwiejszy do malowania pędzelek i formułę, do tego intensywny kolor. Patrząc na cenę - warto spróbować - moim zdaniem jakością bije wiele znacznie droższych na głowę!


Kredki 

Przetestowałam kilkadziesiąt kredek drogeryjnych i żadna nie pobiła Supershock Avona i kredek Flormaru. Zwykle są za twarde albo za mało trwałe. Jednak z czystym sumieniem mogę polecić kredkę do brwi Catrice - daje naturalny efekt, jest błyskawiczna w aplikacji. Kilkoma kreskami na łuku brwiowym można uzyskać szybki makijaż brwi do makijażu dziennego. Bardzo polecam!


Miss Sporty stworzyło kredkę - cień -  rozświetlacz Fabulous Eyes, która moim zdaniem jest idealna w kąciki oczu a także do każdego innego celu, jaki daje rozświetlacz. Kupiłam ją przez internet, więc nie wiem, czy możemy ją znaleźć stacjonarnie - ale jeśli znajdziecie - kupcie koniecznie. Powinna kosztować kila zł. I tylko tą w kolorze różowym (Peach pink) - brązowa ma agresywne drobinki. 




Cienie

Warto przy okazji promocji zaopatrzyć się w Color Tatoo - cień w kremie, który działa jako samodzielny, trwały wodoodporny cień lub jako baza). Kolor Taupe jest dodatkowo świetny do brwi, czarny może służyć jako eyeliner a biały jako rozświetlacz. 



Bardzo polecam cienie i pigmenty z Kobo - nigdy się nie zawiodłam. Mają swoją cenę, ale w promocji to bardzo atrakcyjna cena. Dostępne w Drogerii Natura.






W Rossmannie warto zwrócić uwagę na Lovely Terra Cotta Compact - tanie cienie wypiekane  - nałożone na mokro dają piękne, wielowymiarowe kolory.


W Naturze warto się zaopatrzyć w duo do brwi z Esssence. Jaśniejszy kolor jest nie tylko dla blondynek, ale warto go nałożyć na górę brwi oraz wewnętrzne kąciki - dzięki temu uzyskamy naturalny efekt. Do tego ma szablony do brwi - przydatne zarówno przy regulacji, jak i szybkiej stylizacji.



Szminki

Rimmel, Lasting Finish Lipstick - moim zdaniem oferuje najlepszą relację ceny do jakości oraz najlepsze i najbardziej uniwersalne 2 kolory: Airy Fairy (nudziak, dzienniak, pasuje do wszystkiego i wszystkim) oraz Alarm (piękna, klasyczna, intensywna czerwień).

 


Możecie także rozważyć:

Matowe pomadki Manhattanu  - jeśli lubicie matowy efekt na ustach. Osobiście nie trafiłam z kolorem i nie do końca pasuje mi zapach, ale mat i trwałość są ewidentne, przy niskiej cenie.


Pomadki z Lovely - intensywny kolor, cukierkowy zapach, konsystencja jak masełko.


Błyszczyk z Bourjous 3D - bardzo dobry, gęsty i relatywnie trwały błyszczyk.  Opłaca się zaopatrzyć w niego korzystając z promocji.


W Drogerii Natura znajdziecie markę Sensique  z tanimi i całkiem dobrymi błyszczykami.



Baza pod makijaż

Nie przepadam za silikonowymi bazami a baza Kobo pachnie jak krem do twarzy i takie wrażenie pozostawia na skórze - bardzo przyjemne.


To tyle :) 
A Wy - co polecacie?